Temat atrakcyjności branży IT w ostatnich latach pojawia się dość często. Wysokie zarobki, bardzo duże zapotrzebowanie na specjalistów, praca zdalna, elastyczne godziny pracy czy benefity – to tylko niektóre atuty, które sprawiły, że o pracy w branży myślą nie tylko osoby wybierające właśnie kierunek studiów, ale także osoby obecne już na rynku pracy. Poszukującym możliwości zdobycia nowych umiejętności w szybkiej perspektywie czasowej wychodzą naprzeciw oferty popularnych bootcampów. Na pytania m.in. o to, czy rzeczywiście gwarantują szybki efekt, czy stwarzają szansę szybkiego przekwalifikowania oraz jak ocenić ich wartość odpowiada ekspert technologiczny DCG (Diverse CG), Marcin Jałbrzykowski
Sylwia Fijołek: Co lepsze – bootcamp czy samodzielna nauka?
Marcin Jałbrzykowski: Jak w przypadku wszystkich kursów, również bootcampy obiecują szybki i gwarantowany efekt. Czytając ofertę mamy wrażenie, że w mgnieniu oka staniemy się mistrzami kodu. Na pytania czy to dobra droga ku przebranżowieniu się, czy może lepiej uczyć się na własną rękę odpowiem - to zależy. Zależy od jakości bootcampu oraz osobistych preferencji danej osoby. W Internecie są wszelkie potrzebne materiały, kursy online, przekazujące wszystkie informacje od całkowitych podstaw. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie szukać. Niestety dla niektórych ta ścieżka może okazać się zbyt wyboista, a język kodu całkowicie nie do rozszyfrowania. Przewagą bootcamp’ów jest to, że do konkretnego kursu zostaje przypisany mentor, który jest obecny w trakcie szkolenie i służy uczestnikom swoją wiedzą i doświadczeniem. Tłumaczy nurtujące zagadnienie krok po kroku. To duża wartość dla uczestników. Oferta kursów na rynku cechuje się różnorodnością form nauki i przekazywania wiedzy - można zapisać się na kurs internetowy i realizować lekcje w wolnym czasie albo potraktować go jak warsztaty, fizycznie brać w nim udział i korzystać z zalet pracy w grupie. Każdy może wybrać najbardziej dogodną dla siebie formę nauki.
Sylwia Fijołek: Czy bootcamp wystarczy?
Marcin Jałbrzykowski: Kilkutygodniowe lub kilkumiesięczne kursy mają na celu nauczyć uczestników pracy w konkretnym języku programowania i wykonywania prostych projektów i ich modyfikacji. Jednak trzeba mieć świadomość, że bootcampy pomijają w dużej mierze istotne aspekty teoretyczne wykładane na uczelniach i skupiają się jedynie na przekazaniu podstawowej wiedzy niezbędnej do programowania. Głównym celem bootcampów jest dobre przygotowanie przyszłego uczestnika do pracy. Stąd trzeba rzetelnie podejść do oceny wartości kursu i wybrać najlepszą ofertę.
Sylwia Fijołek: Jak ją rozpoznać? Czy ma charakterystyczne elementy?
Marcin Jałbrzykowski: Niektóre bootcampy udostępniają materiały do samodzielnego przerobienia w domu, na podstawie których przed przystąpieniem do kursu przeprowadzany jest egzamin wstępny. Dzięki temu sprawdzają swoich przyszłych uczestników na starcie, aby przyjąć tylko tych, którym faktycznie zależy na nauce. Filtrują uczestników, aby przyjąć tylko tych z najlepszymi predyspozycjami i największą motywacją. To niewątpliwie sygnał, że bootcamp już na starcie dba o wysoki poziom a co za tym idzie dobrą reputację. Warto przed zapisaniem się na kurs zwrócić także uwagę na mentorów, którzy przekazują wiedzę. Sprawdzić, jak długo pracują już w zawodzie, może prowadzą szkolenia w ośrodkach certyfikacyjnych. Jeśli wykładowca prowadzi jednocześnie szkolenia w takich instytucjach, wtedy prawdopodobnie jego prelekcja będzie bardzo wartościowa i dobrze przygotuje uczestników do późniejszych egzaminów. Dobrym pomysłem jest zaczerpnięcie opinii ze strony kursantów, którzy już dany bootcamp ukończyli - ich success story i czy teraz pracują w IT lub czy bootcamp pozwolił im na przekwalifikowanie, zmianę stanowiska. Bardzo ważne i nie wiem, czy nie najważniejsze są materiały prezentowane podczas kursów. Zazwyczaj ciężko zweryfikować ich jakość na starcie, choć możemy sprawdzić, czy lekcje zostały napisane zrozumiałym dla nas językiem. Istotne jest, aby program zajęć zawierał treści przedstawione w różnych formach – materiały tekstowe, screencasty i wykłady wideo z transkrypcją, sample (przykładowe programy).
Sylwia Fijołek: Czy bootcamp daje rzeczywistą szansę na zatrudnienie w IT?
Marcin Jałbrzykowski: Uczęszczanie na kurs i sumienne wykonywanie zadań to jedno, ale ważne jest, aby na starcie przemyśleć, czy istnieje realna szansa zatrudnienia. Warto cały czas pamiętać o ścieżce kariery, którą chcemy obrać. Na pewno myśląc o zatrudnieniu warto wybierać kursy, które uczą popularnych technologii. Obecnie na rynku pracy najwięcej ofert związanych jest z Front-endem i Back-endem: Angular, React, Java, Python, .NET. Dużą popularnością cieszą się również ścieżki testerskie. Ważne, aby osoby, które są na początku drogi w IT i zastanawiają się, jak po bootcampie zostać zauważonym, nie zwlekały, składały swoje CV, ale przede wszystkim tworzyły swoje portfolio, podejmowały inicjatywę i robiły wiele projektów na własną rękę, wykazywały się postawą proaktywną, chęcią nauki, brały udział w lokalnych spotkaniach grup IT i konferencjach. Tylko wtedy możemy się spodziewać, że rekruter będzie mógł odpowiednio zweryfikować posiadane przez kandydata wiedzę i kompetencje.
Sylwia Fijołek: Czy bootcampy na stałe wpiszą się w rzeczywistość IT?
Marcin Jałbrzykowski: Świat zmierza w kierunku automatyzacji procesów biznesowych w każdej dziedzinie naszego życia, co oznacza, że branża IT będzie potrzebować wielu rąk do pracy. Prawdopodobnie bootcampy będą zaopatrywać juniorskie stanowiska, ale gdy w grę wchodzi sumienne wykonywanie obowiązków i chęć edukacji - sky is the limit – wszystko zależy od danej osoby. IT to dziedzina, w której stale trzeba rozwijać i pogłębiać swoją wiedzę, więc nikt nie powie, że po bootcampie nie można zostać nawet CTO.
Sylwia Fijołek: Dziękuję za rozmowę!